Koniec zawodów. 1. runda IMP padła łupem Bartosza Zmarzlika, który zdobył łącznie 18 punktów (17 + 1 za największą liczbę zwycięstw). Drugie miejsce zajął Jarosław Hampel, a trzecie Dominik Kubera. Hampel wygrał start, jednak po szerokiej zaczął napędzać się Zmarzlik, który objął prowadzenie na wyjściu z pierwszego łuku! Zupełnie nie liczył się Patryk Dudek. Bieg przerwany. Nierówny start. Drugie ostrzeżenie dla Kasprzaka, który zostaje wykluczony z powtórki. Powtórka. Pewne zwycięstwo Kubery. Kołodziej został na starcie, a następnie próbował gonić Dudka, lecz bezskutecznie. Kubera i Dudek meldują się w finale! W wyścigu barażowym pojadą Dominik Kubera, Janusz Kołodziej, Patryk Dudek i Krzysztof Kasprzak. ZOBACZ WIDEO Takiego Hampela nie było od lat. Zdradził co zadecydowało o dobrych wynikach. Nie tylko sprzęt! Przerwa na kosmetykę toru. Zwycięstwo Kołodzieja z dużą przewagą. Na prostej przeciwległej pierwszego okrążenia Musielak wyprzedził Kasprzaka, który następnie próbował odbić pozycję, lecz bez efektu. Bartosz Zmarzlik i Jarosław Hampel awansowali do finału dzisiejszego turnieju. Zmarzlik prowadził od startu do mety. Atakować go starał się Kubera, jednak był zdecydowanie wolniejszy od dwukrotnego mistrza świata. Za plecami tej dwójki o punkt walczyli Cierniak i Miśkowiak. Górą junior Motoru Lublin. Smektała prowadził po starcie, jednak już na wejściu w drugi łuk wyprzedził go Hampel, a na początku kolejnego okrążenia także Janowski. Zawodnik Sparty Wrocław próbował gonić Hampela, lecz nie był wystarczająco szybki. Pewne zwycięstwo Dudka. Na dystansie utworzyły się dość duże odległości między zawodnikami. Ogłoszono, że z dziką kartą w 2. rundzie IMP w Krośnie pojedzie Mateusz Szczepaniak. Po czterech seriach na prowadzeniu Bartosz Zmarzlik (11 pkt) przed Dominikiem Kuberą (10 pkt). Na ten moment poza czołową szóstką znajdują się Maciej Janowski i Patryk Dudek (obaj po 6 punktów). ZOBACZ WIDEO Hampel ocenia sezon Motoru i wskazuje, co wyróżnia mistrzowskie drużyny Przerwa na kosmetykę toru. Musielak świetnie rozegrał pierwszy łuk i objął prowadzenie, wyprzedzając Smektałę. Na starcie wyraźnie został Zmarzlik, jednak zaczął rozpędzać się po zewnętrznej i na początku czwartego okrążenia wyprzedził obu jadących przed nim zawodników! Hampel wygrał start, lecz długo musiał uważać na atakującego Przedpełskiego. Daleko z tyłu Zengota. Bieg przerwany. Kołodziej upadł na drugim łuku trzeciego okrążenia po ataku Janowskiego. Prowadził Kacper Woryna, a Maciej Janowski po słabym starcie ruszył w pogoń za rywalami. Na początku trzeciego okrążenia uporał się z Cierniakiem i błyskawicznie dojechał również do Kołodzieja. Obaj byli bardzo blisko siebie, przez co na drugim łuku upadek odnotował zawodnik Fogo Unii. Kołodziej o własnych siłach wrócił do parku maszyn. Janowski wykluczony z powtórki. Powtórka. Woryna najlepiej ze startu, jednak już na drugim łuku wyprzedził go Kołodziej. Daleko z tyłu Cierniak. Bieg przerwany. Nierówny start. Pawlicki kolejny raz ruszał się przed zwolnieniem taśmy. Drugie ostrzeżenie dla zawodnika GKM-u i tym samym zostaje on wykluczony z powtórki. W miejsce Pawlickiego pojedzie pierwszy rezerwowy - Krzysztof Buczkowski. Powtórka. Bieg przerwany. Nierówny start. Ostrzeżenie dla Krzysztofa Kasprzaka za utrudnianie procedury startowej. Powtórka. Kubera wygrał start, a następnie musiał uważać na rozpędzającego się po szerokiej Kasprzaka. Ostatecznie zawodnik Motoru dojechał do mety z bezpieczną przewagą. ZOBACZ WIDEO Idzie nowe! Znany komentator o tym, który z młodych obcokrajowców ma największy talent Po trzech seriach nie ma już w tych zawodach niepokonanego zawodnika. Przerwa na kosmetykę toru. Bieg przerwany. Sędzia najprawdopodobniej dopatrzył się ruchu na starcie któregoś z zawodników, lecz powtórki raczej na to nie wskazują. Pawlicki otrzymał ostrzeżenie. Jedna z powtórek pokazała, że zawodnik GKM-u faktycznie ruszał się przed zwolnieniem taśmy. Powtórka. Cierniak wygrał start, a następnie skutecznie bronił się przed atakami Pawlickiego. Zawodnicy na pierwszym okrążeniu jechali bardzo blisko siebie i wydawało się, że wszyscy chcieli trafić na najlepszą ścieżkę po zewnętrznej, z czego wyniknął kontakt między Przedpełskim a Musielakiem. Zawodnik Wilków na chwilę wyprzedził wychowanka Apatora, lecz ten szybko odbił pozycję. Smektała najlepiej ze startu, jednak fantastycznie po zewnętrznej zaczął rozpędzać się Kasprzak, który objął prowadzenie na wyjściu z drugiego łuku, a następnie zbudował dużą przewagę. Kubera wygrał start i objął prowadzenie, jednak w pogoń za nim rzucili się Dudek oraz Janowski. Zawodnika Motoru już na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia wyprzedził Dudek, a następnie do samego końca atakował Janowski, lecz bez efektu, choć na ostatnich metrach był naprawdę blisko. Daleko z tyłu Zengota. Pewne zwycięstwo Kołodzieja, który wykorzystał czwarte pole startowe. Dopiero na ostatnim okrążeniu zbliżył się do niego Zmarzlik, jednak nie był w stanie zrobić nic więcej. Krakowiak wyprzedził Hampela na wyjściu z drugiego łuku pierwszego okrążenia. Zasygnalizowano, że w 8. biegu taśma poszła nierówno, jednak nie ma decyzji o powtórzeniu wyścigu. Jedziemy dalej. ZOBACZ WIDEO Leon Madsen: Kontuzja wymaga leczenia przez trzy miesiące Po dwóch seriach niepokonani są Jarosław Hampel i Bartosz Zmarzlik. Przerwa na kosmetykę toru. Kubera wygrał start, lecz na wyjściu z pierwszego łuku prowadzenie objął Hampel. Z tyłu Woryna jechał przed Musielakiem, jednak podniosło go na prostej przeciwległej drugiego okrążenia, co wykorzystał zawodnik Cellfast Wilków. Świetny start Miśkowiaka, który prowadził przez niemal 4 okrążenia, jednak na ostatnich metrach kapitalnym atakiem po szerokiej popisał się Dudek. Nieoczekiwanie walki nie nawiązał Kołodziej, który jechał daleko z tyłu. Kasprzak wygrał start, jednak szybko spadł na ostatnie miejsce. Prowadzenie objął Zmarzlik, a w pogoń za nim rzucił się Janowski, który do samego końca atakował zawodnika Stali Gorzów, lecz bez efektu. Zwycięstwo Smektały z ogromną przewagą. Zengota na prostej przeciwległej pierwszego okrążenia wyprzedził Cierniaka. ZOBACZ WIDEO Takiego Hampela nie było od lat. Zdradził co zadecydowało o dobrych wynikach. Nie tylko sprzęt! Przerwa na kosmetykę toru. Kasprzak wygrał start i objął prowadzenie, jednak na wejściu w drugi łuk Hampel wszedł pod niego, wyprzedzając go. Zawodnik GKM-u następnie musiał bronić się przed atakami Cierniaka. Kubera wykorzystał czwarte pole, pewnie wygrywając ten bieg. Daleko z tyłu Przedpełski. Przerwa na roszenie toru. Kolejny raz świetnie ze startu zawodnik z czwartego pola. Woryna uciekł do przodu, lecz w pogoń za nim ruszył Zmarzlik, który wyprzedził zawodnika Włókniarza Częstochowa na wyjściu z pierwszego łuku trzeciego okrążenia. Pawlicki próbował atakować Zengotę, jednak bez efektu. Atomowy start Musielaka, który objął prowadzenie, jednak pod koniec drugiego okrążenia z łatwością wyprzedził go Janowski. Do tego na ostatnich metrach zawodnika Cellfast Wilków Krosno minął również Miśkowiak! Uczestnicy pierwszego biegu wyjechali na tor. Zaczynamy ściganie w Grudziądzu! Rozpoczęła się prezentacja. - Nigdy nie widziałem tak twardego toru jak dzisiaj. Jestem ciekawy jak to będzie wyglądało - powiedział Maciej Janowski w wywiadzie dla stacji Canal+ Sport. Aktualnie w Grudziądzu jest słonecznie i dość ciepło. Temperatura oscyluje w okolicach 21 stopni Celsjusza. Przypomnijmy, że w tym roku IMP odbywają się w nowej, trzyrundowej formule. Jedną z nowości jest również dodatkowy punkt dla zawodnika, który w trakcie zawodów wygra największą liczbę biegów. Żużel. To on poprowadzi Motor do mistrzostwa Polski? Tak dobrego sezonu jeszcze nie miał Bartosz Zmarzlik jak z innej planety. Tak wygląda zabawa żużlem Żużel. Plusy i minusy. Pierwsza odsłona IMP dla Zmarzlika. Zmiany w tabeli 1. Ligi Żużel. Mistrz Polski pokazał kunszt w pierwszym finale. Tak Zmarzlik przedarł się na prowadzenie [WIDEO] Żużel. Kapitalne ściganie w Grudziądzu. Pierwszy akt IMP dla kosmicznego Zmarzlika Żużlowa sobota. Początek novum w IMP. Gorące Derby Południa w Rzeszowie Żużel. Dwie zmiany w obsadzie 1. finału IMP Żużel. Krajowa śmietanka zaczyna ściganie w rozbudowanych IMP. Najlepsze czeka kibiców na początek? Żużel. Zapadła decyzja dotycząca weekendowych występów Jakuba Jamroga Żużel. Weekend w pigułce. Ruszają Indywidualne Mistrzostwa Polski w nowej formule. Ważny mecz w Rybniku Pogoda na weekend. Bez upałów, możliwe opady deszczu Gdzie oglądać żużel w telewizji? Sprawdź plan transmisji na weekend Żużel. Znamy obsady sędziowskie weekendowych imprez w Polsce. Startuje żużlowy VAR! PZM 06-07 13:52 6
Jam ci jednym z nich nie umiejących okiełznać słów swych. Analfabetą będąc literówką się męcząc Jak pisowni odmianami tak i słów wymowami. Słoma dziś z butów wystaje i animuszu mi dodaje.
i Iwona Węgrowska pokazała odważne zdjęcia. Wylała się fala hejtu! Gorąca dyskusja Iwona Węgrowska (40 l.) została ostatnio przyłapana przez paparazzi na sopockiej plaży. Odważne zdjęcia w prześwitującej narzutce, spod której wyraźnie było widać nagie piersi celebrytki, a także skąpy dół od bikini nie wszystkim się spodobały. Na celebrytkę wylała się fala hejtu, jednak byli i tacy, którzy docenili jej kobiece wdzięki! Iwona Węgrowska kusi biustem w Sopocie. Tak promuje nowy singiel? Ostatnio mogliście u nas zobaczyć zdjęcia paparazzi Iwony Węgrowskiej. Celebrytka odpoczywa w Sopocie po intensywnej pracy nad nowym singlem "Mr. Fake". To właśnie podczas sesji opalania na plaży przyłapali ją paparazzi. Pochłonięta odpoczynkiem nad morzem wokalistka nawet nie zauważyła, że stała się obiektem zainteresowania fotografa. Niczego nieświadoma Iwona Węgrowska kusiła biustem, zakrytym jedynie prześwitującą narzutką w zeberkę. Do tego dobrała czarny dół od bikini, wyraźnie podkreślający pośladki. Odważna stylizacja, jak i charakterystyczny styl celebrytki nie wszytkim przypadły do gustu. Niektórzy byli dla niej wyjątkowo okrutni. Poniżej przeczytacie, jak oceniają urodę Iwony Węgrowskiej. Ale wiocha. Faktycznie co niektórym z tych pseudo sfer to słoma z butów wystaje i czy to znany, czy nie - napisał jeden z internautów. Tyłek całkiem, całkiem. (...) Nawiasem mówiąc, nie wiem kto to jest i z czego słynie - dodawał użytkownik, który twierdzi, że nie ma pojęcia, kim jest Iwona Węgrowska. Jak ktoś nie ma czym błysnąć, to błyska botoksem, silikonem i wspomnianą pupą - stwierdził internauta. Nice biust - komentował Pan Przemysław, który jako jeden z niewielu docenił atuty, którymi chwaliła się diwa. Niezłe widoczki - dodawał inny użytkownik. Pozytywnych komentarzy na szczęście również nie zabrakło. O jakie zdjęcia Iwony Węgrowskiej zrobiło się tyle szumu? Zobaczycie je w naszej galerii zdjęć poniżej! Marysia Sadowska w bikini na plaży Sonda Podoba Ci się Iwona Węgrowska?
@Salon24pl słoma z butów tej chorej z nienawiści, żenującej osobie wychodzi, biało-czerwona opaska na ramieniu tego nie zmieni. 25 Oct 2021
Majstrowanie przy dacie urodzenia? W Afryce prawie wszyscy to robią. Spójrzcie na Rogera Mille. Grał w wieku czterdziestu paru lat, a tak naprawdę był już po pięćdziesiątce. To samo Jay-Jay Okocha i wielu zawodników, którzy kopali w polskiej ekstraklasie. Łącznie z Abelem Salamim, którego sam tutaj sprowadzałem. Piłkarze obniżają sobie wiek na potęgę, ale ja tego nie neguję. Jestem pełen podziwu. Jeżeli zawodnik zamiast 32 lat, ma 38 i daje z siebie wszystko, sprostuje oczekiwaniom, to wypada mu tylko poklaskać – mówi Larry Okey Ugwu, dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury. Spotkaliśmy się z nim w listopadzie. Od razu dało się wyczuć, że to pozytywna postać. Uśmiechnięty, szczery, inteligentny. Opowiada o piłce i życiu. O bagażu doświadczeń, jakie podsyłał mu los. Nie uwierzycie, ale gdy miał trzy lata, leżał już w otwartej trumnie i powoli wybierał się na tamten świat. To była ospa. W pewnej chwili przyszła jego matka chrzestna. Rzuciła się na trumnę, a on kichnął i zaczął płakać.– Chodzi pan dzisiaj na mecze? – Kiedyś chodziłem często. Nigdy nie miałem z tym problemu. Jestem człowiekiem bezkonfliktowym, nikomu nigdy nie wchodziłem w paradę. Bywałem na meczach Lechii i ani razu nic złego mnie nie spotkało. Teraz nie chodzę już dziesięć lat, ale to tylko z braku czasu. Nie boję się, że spotka mnie coś przykrego. Ludzie, którzy są wrogo nastawieni do czarnoskórych, to tak naprawdę garstka. Ich nie jest dużo, ale potrafią rozbudzić zwierzęce instynkty u innych.– Słyszałem, że jednak spotkały pana przykre incydenty. – Miałem różne, ale nie ze strony kibiców. Kiedyś ktoś włamał mi się do samochodu, odjechał sto metrów od mojego mieszkania i na terenie szkoły podstawowej wjechał w słup, aż po silnik. Sufit zniszczony, szyby wybite, na drzwiach rasistowskie napisy. Trudno. Trzeba mieć mocny charakter. Ja go mam.– Ł»ycie w Afryce też nie rozpieszczało… – Otarłem się o śmierć kilka razy. Całe moje życie to jest jedna wielka niewiadoma. Różne rzeczy się działy. Mam bagaż doświadczeń, jak siedemdziesięciolatek. Niektórych rzeczy nie da się opisać. Przeżyłem wojnę w Nigerii jako dziecko. To było dramatyczne. Bombardowanie itd. Nie chcę do tego wracać. Ważne, że jestem zahartowany i jeśli chodzi o rasistowskie zaczepki, to mam solidny pancerz.– Zmienia się coś na lepsze? – Chyba jest lepiej. Powiem szczerze, że w PRL-u tego nie było. Jeśli już, to była raczej ciekawość. Dzieci pocierały moją rękę, żeby zobaczyć, czy jest brudna. Tuż po upadku komuny zaczął się ruch skinheadowski. Około 1999 roku zaczęło się to trochę uspokajać. Teraz dużo ludzi wyjeżdża za granicę, są bardziej świadomi. Najczęściej jest tak, że jak człowiek wyjedzie na Zachód do pracy, to nagle okazuje się, że jego najlepszym kumplem jest czarnoskóry. To jest okazja, kiedy możesz poznać człowieka i przekonać się, że jeśli ma inny kolor skóry, to wcale nie oznacza, że jest kimś gorszym. Po prostu pochodzi z innego zakątka świata, ale człowiek jest człowiekiem. Albo dobrym, albo złym. Dzieciaki oglądają dzisiaj telewizję i ich autorytetem jest czarnoskóry raper. Mentalność się zmienia.– W Lechii jesienią świetnie grali Deleu i Traore. Piłkarze, którzy na początku nie byli w niej mile widziani. – Lechia dzisiaj wygrywa mecze, dzięki zawodnikom, których kibice nie chcieli. Ale co tam się będę przejmował. Fajnie, że chłopaki pomagają drużynie zdobywać punkty. Ściskam kciuki za Lechię, grają ładną piłkę.– Urodził się pan w Nigerii, ale od prawie trzydziestu lat mieszka w Polsce. Akurat oba kraje łączy to, że jej futbolowe reprezentacje ciągle mają jakieś kłopoty. Wstydzi się pan czasem za nie? – Bardzo się wstydzę. Jeżeli chodzi o problemy reprezentacji Polski, to jest to zrozumiałe. Nie ma materiału. W Nigerii jest trochę inaczej. Tam po prostu brak jakiejkolwiek organizacji. Możemy pochwalić się świetnymi piłkarzami, ale selekcja drużyny narodowej to jakiś dramat. Ciągle miesza się politykę ze sportem. Szkoda nawet o tym gadać. Nigeria, o której mówiło się, że jest afrykańską Brazylią, z roku na rok spada na dno. Przejmują pałeczkę mniejsze kraje, typu Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej, może Senegal.– Ostatnio czytaliśmy, że przed którymś z meczów był problem z zorganizowaniem obiadu. – W Nigerii wszystko jest możliwe. Nie słyszałem tego, ale wcale się nie dziwię. To chleb powszedni. Najważniejsze są pieniądze dla urzędników i tych wszystkich ludzi z federacji, którzy ciągle braliby związkowe pieniądze i jeździli w delegacje.– Czyli taka mała kopia naszego PZPN-u. Jest już jakąś słynna przyśpiewka, w której kibice obrażają na stadionach związkowe pasibrzuchy? – Nie. Jeszcze nie. Ale problem zaczyna się właśnie na tych urzędnikach, którzy ciągle gdzieś podróżują. Tam, gdzie powinno być ich pięciu, to jeździ pięćdziesięciu. Pieniądze, które powinny być na zawodników, idą na oficjeli. I jak tu iść do przodu? To nie dziwota, że czasem piłkarze celowo się nie wykazują. To protest. Problem Nigerii jest głębszy niż nam się wydaje. Polski problem jest prostszy. Jeżeli będzie taki materiał ludzki, jaki był kiedyś, to kadra zacznie wygrywać.– Mówi pan, że kiedyś był lepszy materiał. Nigeria też miała dużo większe nazwiska. Nie widać teraz kogoś w stylu Jay-Jay Okochy. – Okocha nie dość, że był świetnym piłkarzem, to miał charyzmę, potrafił wpłynąć na kolegów. Każda drużyna musi mieć takiego przywódcę. Jeśli go nie ma, zaczyna się problem. Francja – mają najlepszych zawodników, ale nie posiadają lidera. Nadal nie ma kogoś, kto wypełniłby lukę po Zizou. Dopóki to miejsce będzie puste, dopóty będą słabe wyniki. Polska ma tę samą sytuację.– Naprawdę nie ma nikogo, kto przejąłby pałeczkę? – No nie ma. John Obi Mikel to nie jest ten kaliber. To jest chłopaczek, który ma umiejętności, ale nic poza tym. Kanu miał osobowość, ale najlepsze lata ma już za sobą. Powoli schodzi ze sceny. Nie ma nikogo. Czekamy.– Po mistrzostwach świata reprezentacja Nigerii została zawieszona. Mówiło się o dwóch latach przerwy, a tymczasem już po kilku tygodniach działacze zmienili zdanie. – Odwiesili. Nie wiem, czy słusznie. Czasami trzeba zrobić porządek. Nowy prezydent Nigerii miał plan. Po prostu wziął wszystkich za uszy i wywalił. Zawiesił na dwa lata. Chciał zrobić porządek. Stworzyć wszystko od początku. No, ale wszechmogąca FIFA powiedziała, że absolutnie się nie zgadza. Nigeria musiała się ugiąć. Koszty zawieszenia były ogromne. To byłyby miliardowe straty.– A co pan powie o polskiej reprezentacji? Za dwa lata czeka nas kompromitacja? – Jeśli Smuda zatrzyma tych piłkarzy, których już ma i zacznie szlifować ich formę, to jestem przekonany, że za dwa lata powstanie wielki zespół. Bo o to w tym wszystkim chodzi. Jedna dobrze funkcjonująca wspólnota jest lepsza niż jedenastu Maradonów, z których każdy gra sam i biegnie w innym kierunku.– Nie obraził się pan na Smudę za ostatnie wypowiedzi na temat Ugandy? Ł»e busz, że biegają na boso itd. Może w końcu należałoby mu zakazać publicznych wypowiedzi? – Przecież on się nie zna. Jest pod presją i słoma zaczyna wystawać mu z butów. Bezczelnie obraża nas, jako obywateli Afryki. Człowiek na takim stanowisku powinien jakoś się zachować. Wielu Europejczyków popełnia ten sam błąd i dlatego często dostają od nas po dupie. Jak on może tak mówić? Nie pamięta, jak dostał lanie od Kamerunu?! Od tych, którzy biegają na boso po buszu. Gdzie jest logika? Uganda, Kenia, Kongo – piłka nożna powoli się wyrównuje. Wszędzie. Nikt nie może lekceważyć nikogo.– Jan Tomaszewski powiedział jakiś czas temu, że tę sprawę należy zgłosić do ministerstwa sprawa zagranicznych. – Przypomniał mi się teraz minister Ziobro, który powiedział, że w Ghanie pierwszoligowi piłkarze biegają po boisku na bosaka. Jak można tak zniekształcać obraz? Ghana to świetnie rozwijający się kraj, była jakiś czas temu gospodarzem Pucharu Narodów Afryki, a na mundialu dotarła do 1/8 finału. Przegrali z braku szczęścia. Brzydzę się stereotypami.– Mocno czuje się pan urażony, czy raczej potrafi podejść do tego z dystansem? – Nie no, nie robię dramatu. Śmieję się z tego. Słyszałem dużo gorsze rzeczy. Ogólnie uważam jednak, że nie ma sensu go zmieniać. I tak nic to nie da.– A co pan myśli o naturalizacji piłkarzy? Taki Arboleda – brać go? – Jeśli gra w polskiej lidze, mieszka w tym kraju wiele lat, ma potencjał, chce grać, to jak najbardziej. To pomoc dla polskiej drużyny. Im więcej różnych charakterów, systemów myślenia, tym lepiej. Spójrzcie na Francję, na Niemcy.– No tak, ale tam większość zawodników urodziła się i wychowywała w tym jednym, konkretnym kraju. U nas bierzemy kogo popadnie. Może należałoby powiedzieć w końcu głośne stop? – Nie ma materiału. Każdy orze, jak może. Olisadebe pomógł. Dostaliście się na mundial w Korei i Japonii. Co się z nim teraz dzieje?– Gra w Chinach – Trochę się stoczył. Pamiętam, że miał kontuzje. – Zna pan osobiście jakichś piłkarzy? – Kiedyś znałem. Z dziesięć lat temu, jak pojechałem do domu, to poznałem Daniela Amokachiego, Tijani Babangidę. Spotkaliśmy się w Lagos. Mieszkam w miejscu, gdzie jest piękne, duże, otwarte boisko. Ludzie przychodzą i grają. Oni też przychodzili. Tam wyrastali i tam chętnie wracają. Zawsze przychodzą. Do dzisiaj tak jest.– A polskich? – Z nikim nie miałem kontaktu. Znałem kilku Nigeryjczyków, którzy grali w Polsce. Spotykałem ich w ambasadzie albo na jakichś imprezach. Kiedyś próbowałem sprowadzać zawodników z Nigerii, ale szybko zorientowałem się, że nie jest to łatwa praca. Trzeba należeć do klik. Można to nazwać zabawnie mafią. Sprowadziłem dwóch zawodników. Jednym z nich był Abel Salami.– Dalej gra w Stalowej Woli? – Nawet nie wiem, ma teraz innego agenta, pewnie gdzieś gra.– Jak wyglądały jego początki w Polsce? – Miałem takiego gościa, który współpracował z Ptakiem w Łodzi. Ale on mnie wystawił. W momencie, gdy sprowadziłem chłopców, to powiedział, że jest po sezonie. Zostałem z dwoma chłopakami na utrzymaniu. Musiałem działać. Zadzwoniłem do Lechii. Potem do Malborka. Potem dogadałem się z moim kolegą i paroma chłopakami. Trafił do Stomilu. Nie żałuję, że im pomagałem. Każde doświadczenie w życiu jest przydatne. Ogólnie, to Nigeria jest fabryką talentów. Chciałem się dogadać z Lechią, żeby sprowadzać do nich młodych piłkarzy. Klub ma fantastyczne miejsce w Gdańsku na Traugucie, gdzie można by zrobić szkołę dla młodych. Będą się uczyć, grać w piłkę. Za darmo by ich mieli. Nie mogłem się z nimi dogadać. Albo nie mieli pieniędzy, albo chęci.– Mówi pan o fabryce talentów. Na pewno dużo było takich zawodników, którzy mieli niesamowite umiejętności, ale nigdy nie zaistnieli w świadomości kibiców. Może rzuci pan kilka nazwisk? – Było ich mnóstwo. Grali w kraju, nikt ich nie wyłowił. Liga nigeryjska jest zawodowa. Mnie to najbardziej boli, że prawie nikt jej nie ogląda. Mamy ładne stadiony, ale nikt nie przychodzi! Ludzie wolą siedzieć w domu i oglądać Chelsea. Dochodzi do tego, że jak jest mecz z Manchesterem, to dochodzi do bijatyk. Prawdziwie angielski klimat.– Jak w ogóle zaczęła się pana pasja do piłki? W latach 60., 70. w Afryce był dostęp do gazet, radia, telewizji? – W moim domu tak. Mieszkaliśmy w mieście, mój ojciec był politykiem, więc mieliśmy łatwiej. Gdy byłem młody, to przeważnie słuchaliśmy piłki w radio. Sam też kopałem. Grałem w szkole. Miałem czternaście lat i byłem w… Jak to się nazywa? Trampkarze? W pewnym momencie złamałem nogę. Szkoła nic nie dała na leczenie i rodzice powiedzieli, że już nigdy dla nich nie zagram. Zmieniłem sport na koszykówkę, ale nie miałem wzrostu. Szybko przestałem rosnąć i musiałem pracować dwa razy więcej niż reszta. Potem też doznałem kontuzji. Tak to się skończyło. No, ale przynajmniej miałem styczność z Hakeemem Olajowonem, który grał później w NBA. Grał przeciwko mnie.– Zna pan przypadki sportowców, którzy majstrowali przy dacie urodzenia? To często poruszany temat. – W Afryce prawie wszyscy to robią. Spójrzcie na Rogera Millę. Grał w wieku czterdziestu paru lat, a tak naprawdę był już po pięćdziesiątce. To samo Jay-Jay Okocha i wielu zawodników, którzy grali w polskiej ekstraklasie.– Salami też? – Łącznie z Abelem Salamim. Piłkarze obniżają sobie wiek na potęgę, ale ja tego nie neguję. Jestem pełen podziwu. Jeżeli zawodnik zamiast 32 lat, ma 38 i daje z siebie wszystko, sprostuje oczekiwaniom, to wypada mu tylko poklaskać. Wszystko zaczyna się w domu.– Jak to? – W Nigerii jest taka zasada, że nie zawsze jest rejestracja urodzenia. Bo administracja nie jest tak rozwinięta. To zawsze jest tak, że człowiek idzie do sądu albo notariusza i dostaje papier potwierdzony przez wujka, że on się urodził w takim i takim czasie. Jeżeli chłopak ma 25 lat, przyjdzie wujek i poświadcza, że ma 19, to urzędnik daje pieczątkę i już. Tak to działa.– Pan oprócz tego, że jest dyrektorem Nadbałtyckiego Centrum Kultury, to gra jeszcze w zespole. Możemy spodziewać się jakiejś piosenki przed Euro 2012? – Poczekajmy, może coś się wymyśli. Przede wszystkim jestem artystą, dopiero potem urzędnikiem, a na końcu prawnikiem, bo takie mam wykształcenie. Z umiłowania artysta, ale na chleb zarabiam będąc urzędnikiem. Tak to wygląda. Jako artysta działam na kilku frontach. Mam trzy zespoły.– I jak pan to godzi? – Nie znajduję czasu. Jestem bardzo zmęczony. Powiem wam jednak, że artystyczna część mojego życia podtrzymuje mnie przy życiu. Inaczej bym zwariował. Dalej będę działał jako artysta.– Widzi pan artystów wśród polskich piłkarzy? – Nie, to raczej rzemieślnicy. Ale niech pracują. Strasznie im kibicuje. Jeżeli wezmą się w garść, być może za dwa lata zobaczymy ich chociażby w półfinale? Dlaczego nie? Trzeba być optymistą.
“@Albert301271 @JarosawK2 @60kostik @Pingdong12 Do tego prostak jak chuj🤪🤣🤣🤣słoma wystaje mu nie tylko z butów, ale i z rękawów😉😂”
CytatybazaAndrzej LepperJeżeli ktoś mówi, że wystaje nam słoma z butów, to brawo [...] Jeżeli ktoś mówi, że wystaje nam słoma z butów, to brawo mu bijemy i cieszymy się – niech widzi tę słomę w butach. A z czego żyje miasto, nie ze wsi? A 80 proc. ludzi, którzy żyją w miastach pochodzi z polskiej wsi. Nieco podobne cytaty Jeżeli teoria względności okaże się prawdziwa to Niemcy nazwą mnie wielkim Niemcem, Szwajcarzy Szwajcarem, a Francuzi wielkim uczonym. Jeżeli natomiast teoria względności okaże się błędna, wtedy Francuzi nazwą mnie Szwajcarem, Szwajcarzy Niemcem, a Niemcy Żydem. (...) ocena ta zależy głownie od stosunkowej biegłości robotnika, intensywności wykonywanej przez niego pracy. Raz ustalona skala ocena nie ulega większym zmianom. Dawno już uznano, że dzień pracy jubilera ma większą wartość niż dzień pracy zwykłego robotnika i każdy z tych rodzajów pracy zajmuje odpowiednie miejsce w skali wartości. Jeżeli ilość pracy wzrośnie lub spadnie od 1/10, 1/5 lub ¼ to w odpowiedniej proporcji zmieni się także względna wartość towaru Aby stać się towarem, produkt musi przejść drogą wymiany do rąk tego, komu służy jako wartość użytkowa. Wreszcie żadna rzecz nie może być wartością, jeżeli nie jest przedmiotem użytecznym. Jeżeli jest bezużyteczna, to i praca w niej zawarta jest bezużyteczna, nie wchodzi w ogóle w rachubę jako praca i dlatego nie stwarza wartości. W samym stosunku wymiennym towarów ich wartość wymienna ukazała się nam jako coś zgoła niezależnego od ich wartości użytkowych. Jeżeli więc istotnie abstrahujemy od wartości użytkowej produktów pracy, otrzymujemy ich wartość, zgodnie z podanym właśnie określeniem. To wspólne, co znajduje wyraz w stosunku wymiennym, czyli w wartości wymiennej towarów, jest więc ich wartością. Gdyby skarb państwa wypełniał stare butelki banknotami, zagrzebywał je w opuszczonych szybach węglowych na dostępnej głębokości i zasypał te szyby śmieciami, a następnie pozostawił wydostanie tych banknotów – w myśl doskonale wypróbowanych zasad laisses – faire'yzmu – prywatnym przedsiębiorcom (oczywiście po uzyskaniu dzierżawy terenu banknotonośnego), bezrobocie zostałoby przezwyciężone, a w wyniku tego zarówno dochód realny społeczeństwa, jak i jego kapitał rzeczowy osiągnęłyby prawdopodobnie poziom znacznie wyższy aniżeli istniejący obecnie. Rozumniej zapewne byłoby budować domy itp., jeżeli jednak stoją temu na przeszkodzie trudności natury politycznej i praktycznej, lepiej już zakopywać banknoty niż w ogóle nic nie robić. Jak godzimy się na patologię, to utrwalamy patologię. Jeżeli normą jest patologia, to świat zwariował. Zmarnowaliśmy bardzo dobry okres 2005–07, gdy można było stosunkowo łatwo reformować finanse publiczne. Przez ostatnie dwa lata trwał paraliż decyzyjny wywołany wetem prezydenta. Problemy narastały, choć nie przybrały katastrofalnego rozmiaru. Jeżeli jednak na szczytach państwa utrzyma się paraliż, który utrudni podejmowanie niezbędnych działań, Polska będzie postrzegana jako kraj o rosnącym ryzyku politycznym. Bardziej uważni analitycy już się wpatrują w sondaże wyborcze i zastanawiają, czy po wyborach będziemy mieli scenariusz politycznego paraliżu i wrogości na szczytach państwa, czy scenariusz, który stworzy szansę, choć nie gwarancję na działania, które oddalą od Polski ryzyko kryzysu. Jeżeli przyjmiemy pogląd socjalistyczny, że wszystko jest państwowe z natury, włącznie z pieniędzmi, to wszystko jest państwowe. Tak jest. Ale jeżeli oni chcą tego skoku, żeby coś zrobić, to trzeba im pomóc, trzeba troszeczkę przymrużyć oko. Ale to jest ryzykowne, bo jak przymrużymy dziś, to jutro będzie ciężko w ogóle otworzyć. Jeżeli jest tylko snem bez marzeń, toż przedziwnym zyskiem byłaby śmierć... Bo zdaje mi się, że gdyby ktoś miał wybrać w myśli taką noc, w której tak twardo zasnął, że nawet mu się nic nie śniło, i inne noce i dni swego życia miał z nią zestawić i zastanowiwszy się powiedzieć, ile też dni i nocy przeżył lepiej i przyjemniej od tamtej, to myślę, że (…) na palcach policzyć by je można (…), więc jeżeli śmierć jest czymś w tym rodzaju, to ja ją mam za czysty zysk!
RnDV. yl5wy92bwn.pages.dev/136yl5wy92bwn.pages.dev/374yl5wy92bwn.pages.dev/278yl5wy92bwn.pages.dev/303yl5wy92bwn.pages.dev/151yl5wy92bwn.pages.dev/297yl5wy92bwn.pages.dev/317yl5wy92bwn.pages.dev/339yl5wy92bwn.pages.dev/194
słoma z butów ci wystaje